Napisane #4


Wchodzę w ciemność. Boje się, ale coś mnie tu przyciąga. Czuję drżenie rąk, na całe ciało wstępuje mi gęsia skórka. Dookoła czuć smród stęchlizny. Mieszanka żywicy, wilgoci i kto wie czego jeszcze. Słyszę trzepotanie skrzydełek. Instynktownie zasłaniam głowę obiema rękoma. Skrzydełek zdaje się być więcej. Nie przestają przelatywać. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale idę dalej, jakby przyciągała mnie jakaś niewyjaśniona siła. Przestaje się osłaniać, ogarnia mnie pewność, że skrzydełka mnie ominą. Idę przed siebie, oddycham wolno. Jeszcze dwa kroki, jeszcze trzy. Idę tak pewnie, że nagłe zetknięcie ze ścianą brutalnie wyciąga mnie z mojej różowej bańki. Czuję jak krew z nosa kapie mi na usta. Wycieram ją prawą dłonią, po czym wyciągam przed siebie ręce. Dotykam mchu. Uspokajam się. Po omacku szukam sama nie wiem czego, ale natrafiam na to. Czuje jak ogarnia mnie spokój.  

Komentarze

Prześlij komentarz

Napisz coś! No dawaj!

Popularne posty